piątek, 2 listopada 2012

Louis*
                                                                                2
Robiąc śniadanie , biorąc prysznic kurcze nawet sikając zastanawiałem się co moglibyśmy z Dominiką robić. Szczerze mówiąc nie wierze w  to co się stało wczoraj . Jest to normalnie nierealne. Zerwałem z dotychczasową dziewczyną, spotkałem inną. W której chyba się zakochałem.
Całą , calusienka noc myślałem o tym wszyskim i ... Jestem zadowolony z mojej decyzji. Postanowiłem pogadać z Niallem. No hellow.
przecież z niego taki romantyk , to musi w końcu coś wymyślić.  W pokoju Nialla ,w  którym OCZYWIŚCIE  zobaczyłem pełno jedzenia. Cały  Blondas..! Obmyślaliliśmy wspólnie gdzie mógłbym ja zabrać. On już oczywiście obmyslił już randkę dla siebie i Julii. Jakaś romantyczny wypad do kina. Kuurde. Ja nie chciałem z nią iść do kina. Chciałem coś wymyślić takiego... Ach. Innego i orginalnego. Nagle wpadł mi pomysł do mojego pustego łba. Że też od razu o tym nie pomyślałem. Nawet nie powiedziałem o tym pomyśle Niallkowi, jeszcze by sie chciał przyłączyć. Co to , to nie.! Wysłałem esemeska Doni: " Hej , nie myśl sobie że zapomniałem o Tobie. Widzimy się o 12.30  przy Twoim domu , pasuje? xx"
Po dosłownie 2 minutach otrzymałem odpowiedź : " Pewnie że pasuje. Nie mogę się doczekać. A co będziemy robić? ;* "
" Hm... To moja słodka tajemnica . Tez nie moge się doczekać. Ty + JA = 12.30 . Do zobaczenia ! <3" -Odpisałem i uśmiechnęłem się do telefonu.
Teraz pozostało mi tylko wziąść jakieś wszamanko i coś do picia. Pakując wszystko co potrzebne do plecaka , zacząłem się normalnie modlić, żeby wszystko wyszło okej. Jak zrobię z Siebie błazna to  ino raz . No  ale raz się żyje. O 12.15 wyszłem  z domu i pojechałem autem do niej.
Kupiłem nawet  po drodze różę.Tak wiem. Oklepane i wogóle , ale nie mogłem do niej przybyć z pustymi rękami. W clubie  była niesamowita. Zastanawiłem się czy taka jest też w prawdziwym , normalnym życiu . Gdy dotarłem pod jej dom ona już na mnie czekała. Jejku, wyglądała jeszcze lepiej niż wczoraj. Była ubrana w zwiewną jasną sukienke , buty na koturnach a na ramieniu miała torebkę  w kolorze sukienki. Zjawiskowa,  tylko tyle przyszło mi na myśl. Pośpiesznie wyszedłem z samochodu i podałem jej różę. Podziękowała wesoło i wsiedliśmy do samochodu. Cały czas wypytywała mnie o nasze miejsce docelowe. Jednak zgrywałem twardego chłopa i jej nie powiedziałem . Chociaż już chciałem to zrobić gdy patrzała się na mnie sweetaśnymi oczkami. Normalnie prawie jak kot ze Shreka. Po pewnym czasie się poddała . Popatrzała się na mnie , westchnęła i ... zaczęła śpiewać piosenkę która leciała w radiu. Dołączyłem się do niej. Prawie się posikałem ze śmiechu. Śpiewać to ona nie umiała , no okej może trochę . A i zapomniałbym : nawet słów nie znała. Jednak sama o tym wiedziała i z siebie się brechatała. Trzeba by było to usłyszeć na wlasne uszy. Ale to było zabawne. Czyli wiem że potrafi śmiać się sama z siebie. To jest ogromny plus.  Doprowadziła mnie aż do płaczu tymi swoimi fałszami. Prawie przegapiłem skręt w lewo z tego wszystkiego. W końcu dojechaliśmy na miejsce.
Zarzuciłem plecak na ramię, wyszłem i  otworzyłem mojej towrzyszce drzwi."Proszę Madam " -Powiedziałem te słowa a ona wyszła śmiejąc się jak opętana. Miała wspaniały śmiech. Gdy ona zaczynała się chihrać automatycznie ja robiłem to samo.  Spojrzała na prawo .
-WOW! Wesołe miasteczko .! Jeszcze tutaj nie byłam , naprawdę.! A miałam zamiar się udać. Kurde ty to wiesz gdzie mnie zabrać.!
-Naprawdę? Jeah ! Potrafię czytać w myślach. Od dziś mów na mnie : Jasnowidz Lousiner.
-Lousiner powiadasz? -Zaczęła się śmiać - W takim razie mianuję siebie twoją asystentką. A teraz chodźmy juz , plis .
-Okej moja asystentko , otóż idziemy teraz w tym momencie! Czy uraczy mnie pani swoim ramieniem?- podniosłem zabawnie brew.
-Ależ owszem ,Luosinerze, chętnie chwycę się pańskiego ramienia i uraczę swoim - mówiąc te słowa zrobiła zdezorientowaną minę i chwyciła mnie pod rękę. Kupiliśmy bilety i weszliśmi do środka. Od razu pociągnęła mnie w stronę jakieś ekstra szybkiej kolejki górskiej.

-Wiesz co ?-spojrzała na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami-Starszniee się boję. Ale chcę przezwyciężyć swój strach. Wiesz : Przy tobie nie   będę płakać panikować .Kurde , po co Ci to mówię? To przez ten strach... Powiedz cooś! Bo będę tak cały czas gadać .! A uwiesz mi mogę  tak przez cały czas.!
-Nie mam nic przeciwko gadaj ile w lezie . Słodko gadasz-zaśmiałem się jak debil -A tak na serio to nie masz się co bać. Jestem przy Tobie. Jest Louis jest zabawa . O ruszamy.!  - powiedziałem i uścisnąłem jej dłoń. Tak na serio to sam się bałem . Ale co ze mnie  by był za chłop gdybym jej to powiedział? No właśnie ... spojrzałem się ostatni raz na nią. I objęłem wzrokiem tylko to co było przede mną. A był to akurat łeb jakiegoś łysego faceta. Ruszyliśmy. Starałem się nie krzyczeć. Jednak Dominika się nie krępowała. Musiałem się zaśmiać, tak komicznie to robiła. Ta dziewczyna jest boska. Wszystko wirowało wokół mnie , w moim brzuchu też nie zadobrze się działo... Nie wytrzymałem i też zacząłem wrzeszczeć jak opętany. Oczywiście obruciłem to potem w żart. Przecież krzyczałem żeby dotrzymać jej towarzystwa. Nie uwierzyła chyba w to za bardzo. Gdy znaleźliźmy się już na stałym lądzie w oddali zauważyłem budkę z watą cukrową i popkornem. Dominika także , w tym samym momencie się na nią spojrzała. Powoli odwróciliśmy głowy w swoją stronę, zmrużyliśmy oczy i ...
Krzyknąłem : WYŚCIG! -Nie trzeba jej było tego powtarzać. Wystrzeliła jak z rakiety , po drodze potrącając jaką starą babcię. Nie mogę się nadziwić jak ona dała radę w tych butach mnie wyprzedzić. Wpatrując się w jej ciało , które podczas biegu było jeszcze bardziej boskie, otępiałem i nie ruszełem się z miejsca. Jednak w porę się opamiętałem. No i przegrana należy do mnie..
Kupiłem jej ogromną watę cukrową a sobie mały popcorn.

-Nie chcę Lou narzekać, ale troszkę mnie nogi bolą. Może bysmy usiedli ?-spytała się. Dla niej zrobiłybym chyba wszystko. Znam ją jeden dzień a zhipnotyzowała mnie tymi swoimi pięknymi gałami.
- No pewnie, w sumie to ja też jestem zmęczony. Chodmy poszukaj jakieś ławki.-rozejrzałem się wkoło i dostrzegłem akurat jakąś samotną ławkę znajdującą się pod drzewem.
Udaliśmy się w jej stronę, podjadając watę cukrową. Usiedliśmy na ławce i kurcze, nagle ona zaczęła się śmiać. Nie wiedziałem co ją tak śmieszy. No ale dołączyłem się do niej ,co ją jeszcze bardziej rozśmieszyło. Gdy już się opanowała zbliżyła się trochę do mnie swoim ciałem i dotknęła moich włosów. Jej twarz przypominała anioła. Okazało się że miałem sklejony i rożowy kawałek włosów.Naprawdę nie mam pojęcia jak wata cukrowa znalazła się na mojej głowie. Louis potrafi. Doprowadziła do porządku moje włosy. jej każdy dotyk powodował mrowienie całego ciała. Już wiem co to są motylki w brzuchu. Patrzyliśmy sobie w oczy. I tylko to. Chwila której nie zapomnę to końca życia. Niby nic takiego ale... Pragnąłem by ta chwila nigdy się nie skończyła. Za szybko to wszystko się toczy , ale ja nie chcę tego zatrzymywać. Wolę iść na żywioł. Wiem , że to ona jest moją miłością. Nie mam pojęcia, nie wiem ile czasu minęło. Lecz gy oderwaliśmy od siebie oczy uśmeichnęliśmy się i poszliśmy na  diabelski młyn. Wsiedliśmy do niego. Wyciągnąłem swój aparat i zrobiłem jej foto.

-Jestem niefotogeniczna! Naprawdę, więc nie wystrasz się jak mnei zobaczysz na zdjęciu!- roześmiała się dźwięcznie. Jednak gdy spojrzałem na jej foto, stwierdziłem że jest przepiękne. Ona też to przyznała i sama był zdziwiona. Potem zrobiliśmy sobie wspólne fotki. Tu pokazałem język , tam zeza. Świetnie się bawiliśmy , nie zauważając że musimy już wysiadać. Szliśmy pod rękę po wesołym miasteczku, w ciszy. Niezmąconej niczym. Zdawaliśmy się nie słyszeć dźwiękó dochodżacych z wszystkich stron świata.Chodźbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi.  Znałem niesamowitą mijescówkę, gdzie rozłożyliśmy koc i wyciąnęłem prowiant. Pałaszowaliśmy wszystko ze smakiem patrzać się na siebie, uśmiechając, żartując. W pewnym momencie ona położyła się spojrzała w niebo.

-To chyba się nie dzieje naprawdę. Bo to nie możliwe , że ty tu jesteś. Blisko mnie i ... ta chmura mi przypomina Ciebie. I znamy sie tylko jeden dzień...I...-niedokończyła. Dalej wpatrywała się w niebo. Nie miałem pojęcia co jej powiedzieć. Po prostu położyłem się obok niej. Chwyciłem za rękę szeptając:
-Też w to nie mogę uwierzyć. -uśmiechnąłem się do siebie -A mi a chmura niestety przypomina marchewkę , a nie ciebie. Kurde!
Zaśmiała się :
-Jesteś niemożliwy! Jak możesz mnie nie widzieć tam! W takim razie , pomyliłam się. To nie byłeś ty, tylko mój tata. Tak pomyliłam Cię z moim tatą! - spojrzała na mnie i zrobiła taką słodką wredną minkę.
-Och nie... Zostałem pomylony z moim przyszłym zięciem ?! Niemożliwe.

Droczyliśmy się tak przez dłuższy czas, potem leżeliśmy myśląc o swojej przyszłości, palanach na nią i o pierdołach. Z nienacka przyszedł wieczór i nadsedł czas żeby się zbierać. Z niechęcią pozbieraliśmy nasze rzeczy i ruszliśmy w stronę mojego samochodu. Trzemaliśmy się za ręce i podskakiwaliśmy. Naszła nas taka głupawka! Śpiewaliśmy jakieś przeczkolne piosenki,a ludzi patrzyli się na nas jak na wariatw, bądź ze śmiechem w oczach i na ustach. Podczas drogi powrotnej w radio poleciała pisenka Use Somenady zepołu Kings of Leon-USe Somebody. POdgłośniłem i śpiewaliśmy ją. Okazało się że jest to jej ulubiona piosenka, a i zespół uwielbia.
-To tak jak ja! Jejku ,to niemożliwe. Bo ja też ich uwielbiam!
Dalsza część drogi przeznaczona była na rozmowy o tym zespole. Pod jej drzwiami miałem taką ochotę ją pocałować. Myślałem że się nie opanuję. Jednak grzecznie pocałowałem ją w policzek i pośpiesznie odeszłem machając Jej.

Dostałem esemesa od Eleanor. Spytała się czy ma szanse. Nie odpisałem. Naprawdę nie wrócimy do siebie. Muszę pogadać z Harrrym aby jej to jakoś wytłumaczył...

1 komentarz:

  1. Blog bardzo fajny =). Podoba mi się związek Nialla i Julii :). Jak czytam to właśnie wyobrażam sobie że to ja jestem tą Julią :D. Bardzo przykro mi z powodu El :(

    OdpowiedzUsuń